30 listopada 2010

57. Monika, 20 lat, Wrocław

Nago. Nie należę do najodważniejszych osób, dlatego wstydzę się nagości. Można powiedzieć, że wciąż się jej uczę, poznaję ją. Staram się zaakceptować swoje ciało takim, jakie jest. Są takie chwile, kiedy czuję się pięknie nago. Dążę do tego, aby tych chwil było znacznie więcej. Dzięki Niemu powoli mi się to udaje. Chyba jestem na dobrej drodze.

Lubię czuć się atrakcyjnie, jak każda kobieta. Lubię podobać się zarówno sobie jak i innym. Aby dobrze wyglądać jestem w stanie się nieco poświęcić, np. ubrać niewygodny, opinający strój. Mimo że najwygodniejszym ubraniem jest domowy dres, to na co dzień, w miejscach publicznych chcę czuć się kobieco i pięknie. Strój i makijaż dają mi więcej pewności siebie. Wyprostowana, schludna i zadbana mogę stawić czoła całemu światu. W codziennym stroju jestem nieśmiałą, szarą myszką, którą wystarczy, że akceptuje ta jedna, najważniejsza dla mnie osoba.

Nie lubię tej wrażliwej, często zabłąkanej i wystraszonej osóbki, która siedzi we mnie odkąd pamiętam. Z wieloma problemami nie potrafię sobie poradzić, dlatego potrzebuję kogoś, kto wskaże mi drogę, pocieszy, przytuli. Doskwiera mi brak pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Często się wzruszam, miewam zmienne nastroje. Chyba nigdy nie pozbędę się tego dziecka, które tak mocno we mnie siedzi.

25 listopada 2010

55. Dominika, 19 lat, Oświęcim

Lubię nagość. Nie tylko swoją. Wiesz, to jest takie uczucie, jak z jedzeniem papryczek chilli. Niby każda ostra, ale z czasem patrzysz na nie jak na coś słodkiego. Ja tak mam z nagością. Kiedyś wydawała mi się czymś, co musi zostać ukryte. Dziś podziwiam to, że każdy z nas, choć anatomicznie taki sam, jest zupełnie różny. Uwielbiam latać nago. Uwielbiam spać nago. Nawet obiady robiłam nago w letnie upały, korzystając z faktu, że byłam sama w domu. Tu jednak długo zastanawiałam się co zrobić. Z jednej strony miałam zamiar iść na całość, z drugiej pomyślałam o moich bliskich. Jak by się poczuli, co by pomyśleli. Zostałam w wersji soft i to będzie najlepsze wyjście :)

Lubię kolorowe majtki, rozciągnięte koszulki i frotowe skarpetki. Jest mi w takich zestawach najwygodniej. Zazwyczaj też stosuję to jako piżamę. Często nie słyszę budzika, więc przynajmniej w ekspresowym tempie potrafię się przebrać w normalne ciuchy. Nic nie ogranicza mojej swobody ruchów, mogę się ubrudzić bez wyrzutów sumienia. Najważniejsze jest jednak to, że dla swojego faceta wyglądam seksownie.

Nie lubię golfów, w których się duszę. Swetrów które gryzą. Butów z ostrym szpicem i kapci. Najbardziej jednak nienawidzę spódnic z wysokim stanem i odprasowanych białych bluzek, w których nie można oddychać "bosiępogniecieicowtedy". Wszelkie uroczystości staram się zaliczać w sukienkach. Jeśli muszę być białoczarna, to biorę jeansy i jakąkolwiek białą bluzkę. Nienawidzę też czapek. Fajnie, że są, bo jest ciepło. Ale nawet najbanalniejsza fryzura robi się oklapnięta, gryzie toto, drapie i zjeżdża mi na oczy. O! i jeszcze puchowych kurtek nie lubię, bo się ruszać nie mogę :(

24 listopada 2010

54. Justyna, 19 lat, Legnica

Moja nagość, moja świadomość siebie, poczucie własnej wartości – zgniecione i rzucone w kąt. Na samym początku było normalnie, rozebrałam się, stanęłam w odpowiednim miejscu, zaczęłam pozować. Im dłużej tak stałam tym bardziej traciłam pewność siebie. Czułam się nieatrakcyjna i czułam, że nie spełniam oczekiwań, które narzuciłam sobie z góry. Czułam w sobie wszystko to, co zwykłam słyszeć na temat nagości, że powinna wzbudzać we mnie poczucie wstydu, jest tematem tabu, czyli takim, którego nie należy poruszać. Czułam ogromny wstyd wobec tego jaka jestem i tego jaka jeszcze nie jestem. Tym razem nie podołałam. Podczas zdjęć umysł podsunął mi obrazy, które sprawiły, że nie byłam w stanie tego zrobić, byłam rozdarta, ponieważ sądziłam, że te zdjęcia będą ważnym epizodem w moim życiu i pewnym etapem przez który pragnę się przedrzeć, by stać się lepsza dla samej siebie. Nie potrafiłam być sobą, obnażoną i odkrytą z wszelkich masek. Nakładając ubranie nakładamy na siebie pewne emocje, jakie wzbudzają. Ubrania mogą nas zakryć, ukryć to kim naprawdę jesteśmy, możemy się dzięki nim wtopić w tłum czy utracić osobowość. Zdejmując ubranie odzieramy się z wszelkich fałszywych emocji, ze złudzeń, z masek, którymi skrywamy się na co dzień i często na to wszystko może nam zabraknąć odwagi, tak jak mnie.

Lubię. Jestem typową artystyczną duszą. Lubię się zachwycać. Koronkową bielizną, poranną mgłą, chmurami. Lubię poranną gorzką kawę i tę popołudniową, na słodko. Lubię mieć czas dla siebie, dla bliskich. Lubię się do kogoś przytulić, pocałować z kimś w mieście, tak publicznie, może zbyt spontanicznie. Lubię słodycze, nie potrafię się im oprzeć. Lubię, gdy nie muszę nikogo udawać, czuję się w pełni akceptowana. Jestem normalną kobietą, ktoś mógłby powiedzieć, że dziewczyną. To nie ma znaczenia. Mam swoje wady i zalety, przede wszystkim lubię, gdy widzę jak powoli te wady zwalczam.

Nie lubię gdy ktoś pozuje, jest nienaturalny. Sama siebie też za to nie lubię, że często wkładam na twarz maskę, udaję kogoś kim nie jestem. Są sytuacje, gdy zastanawiam się czy ja to ja. Nienawidzę tych sytuacji. Nienawidzę swoich zmiennych nastrojów, nieogarnięcia i ciągłego odpowiadania „nie wiem”. Chciałabym lepiej siebie poznać, mam wrażenie, że wiem o sobie najmniej ze wszystkich osób, z którymi przebywam.

53. Mariusz, 34 lata, Trzebnica

Nago rzadko się pojawiam chyba, że okoliczność wymaga, ale to i tak w "ubraniu" dalej jestem. Chociażby w postaci listka...

Lubię. Ciepły, luźny i praktyczny, w którym czuję się swobodnie i nie muszę się zastanawiać nad tym czy się na przykład nie pobrudzę, a jeśli już, to pralka ma zajęcie.

Nie lubię "kołnierzyków" i eleganckich garniturów, w których trzeba na baczność stać, bo jak się usiądzie to ciągnie tu i tam, albo koszula wyłazi.

19 listopada 2010

52. Kaśka, 30 lat, Przedwsie Wrocławskie

Nagość. Nie znam się nago, cały czas coś mi się zmienia, nawet nie zdążę się z tym oswoić, zaakceptować, więc jest to dziedzina cały czas do odkrywania, wiecznego buntu lub zachwytu, walki, zmagań i całej reszty. Jest prawdą, to przynajmniej jest pewne.

Lubię. Nie umiem zdecydować się na tyle, by zadeklarować się tym zdjęciem co lubię, dlatego jestem naga, albo ubrana we wszystko, a także i w nic. Jedyne co mogę założyć to fakt, że lubię wszystko, czego jeszcze nie poznałam. A to co lubię, a już poznałam, mogę równie dobrze jutro wyrzucić. Jest coś co lubię robić od pewnego czasu i trwa nadal, fotografować fasady, więc i o to moja fasada.

Nie lubię. Jest kilka pierdół, z racji tego, że już je znam, zakładam że musiały widzieć mój tyłek. Mam je za plecami, już widziałam, przeszłam, wyszłam, wyrobiłam sobie zdanie, no i się zdarzyło, nie polubiłam, albo zaczęłam nie lubić. Wszystko z czasem może się zmienić. Mały komentarz do mojego tyłka: nigdy nie zobaczę cię tak, jak może zobaczyć Cię cały świat.

16 listopada 2010

50. Natalia, 18 lat, Wrocław

Nagość – ubranie Ewy. Znaczeń ma wiele. Częste skojarzenia to porno, brak szacunku do własnego ciała czy zwrócenie na siebie uwagi. Niektórzy nie potrafią odróżnić namiętności zawartej w akcie od namiętności ukazanej w sposób wyuzdany, budzący niesmak. Myśle, ze do aktów pozują ludzie, którzy akceptują w pełni swoje ciało i znajdujące się na nim niedoskonałosci. A czy własnie przez nie nie jestesmy niepowtarzalni? Jedyni w swoim rodzaju?
Unifomy pokazują jak różni od siebie jesteśmy. Nagość to piękno w czystej postaci. Wydaje mi się, że pokazując moje ciało, nie mam nic do ukrycia. Czuję się bardzo kobieco.

Najpewniej czuję się w męskich spodniach. Wielu mężczyzn uważa, że kobieta nie potrafi podołać pewnym rzeczom, bo jest słabsza emocjonalnie i łatwiej się poddaje. Pragnę przełamać wszystkie bariery. Czuję się niezależną i silną, twardo stąpającą po ziemi dziewczyną, która wie czego chce.

Nie lubię spodni wysokich za pępek, idealnie dopasowanych, na wzór tych z lat 70-tych. Czuję się jak w nich jak rozwódka po czterdziestce, szukająca wrażeń.

13 listopada 2010

49. Marta, 21 lat, Milanówek

Myślę nagość i przewija mi się przez głowę mnóstwo słów, które mogła bym na jej temat powiedzieć. Jeżeli nie jest pseudoerotyczna w nieudanym wykonaniu to jest piękna bo w końcu jesteśmy to tylko my – ludzie. Wszyscy jesteśmy tacy sami, zazwyczaj różnych wielkości, kształtów… Każdy o tym wie, większość osób zapytana o nagość tak odpowiada. Ale inaczej bywa jeżeli chodzi o praktykę… Przysłuchałam się wielu opowieściom takich właśnie „świadomych” i „tolerancyjnych” osób, jak to napotkały zdjęcie kolegi czy koleżanki i nagle „człowiek” i „ludzkie” gdzieś się chowało, a zastępowały je takie słowa jak „kurwisko” czy „nie szanowanie się”.
No własnie, czy nagość daje przyzwolenie na przyklejanie łatki, która powinna określać tylko zachowanie? Bardzo się cieszę jeżeli ktoś jeszcze dotarł do końca mojej długiej wypowiedzi bo teraz dopiero opowiem o sobie :)

Nagość dla mnie? No właśnie. Przede wszystkim zmienia się wraz z latami świadomość własnego ciała. Z jednej strony się go nie wstydzę i kocham je, nie boję się nagości. Z drugiej strony boję się opinii takich życzliwych osób, a mieszkając w małej miejscowości trzeba temu stawić czoła. Z jednej strony coś powinno pozostać zachowane tylko dla siebie i dla bliskiej nam osoby, a z drugiej strony wszyscy jesteśmy identyczni. Z jednej strony od małego mówi się nam „be” kiedy biegamy bez majtek, a z drugiej mowi się, że nie mamy się czego wstydzić.
 
Wybierając się do Arka, a trwało to pół roku, nie wiedziałam do końca jak przedstawię swoją nagość i czy w ogóle się rozbiorę, no bo gdzie to tak, przy obcym? I wydaje mi się ze przez to doświadczenie pokonałam kolejny próg istniejący w mojej głowie.


Na codzień uwielbiam rzeczy wygodne i praktyczne. Nie mówię o byciu flejtuchem ale nie lubię jak coś ogranicza mi ruchy. Moja praca czy szkoła raczej nie pozwalała mi nigdy na strojenie się. Pracując za barem można się pobrudzić, poza tym wysokie szpilki bywają raczej zbędną atrakcją na osiem czy dziesięć godzin pracy. :P Robiąc charakteryzacje skupiam się raczej na efekcie i wpadając w wir pracy nie myślę o tym czy gniecie mi się teraz super droga sukienka czy nie zniszczę obcasów biegając do poprawek (i przy okazji nie skręcę sobie nogi czy co gorsze karku :P). Jednak lubię też poczuć się kobieco dlatego kocham bieliznę retro, a szczególnie gorsety, które odkryłam parę lat temu.;-)
 
Nie znoszę wesel. Natapirowanych, wybrokatowanych koków, okropnych kiecek, w których młode dziewczyny się postarzają, a starsze kobiety odmłodzają. Całej parady papug, muzyki i oddechów wujków po paru głębszych, którzy nie rozumieją co oznacza słowo nie, gdy nie chcesz tańczyć, ale za to wiedzą jak skutecznie zdeptać ci w tańcu stopę.

7 listopada 2010

48. Paulina, 19 lat, Wrocław

Bardzo lubię leginsy i zwykły t-shirt, ponieważ... hmm wychodząc gdziekolwiek w tym stroju czuję się kobieco i sexownie! Poza tym lubię bo mój chłopak ich nie lubi, bo ponoć się za bardzo błyszczą... jakiś tradycjonalista z niego chyba ;-)

Nie lubię, a wręcz nienawidzę! W rajstopach! Najbardziej jestem na NIE do spodni. Sukienkę przeżyję, bo musi być ciepło, ale spodnie odpadają...chyba już wolałabym męskie kalesony!

Moja nagość... bardzo ją lubię i swobodnie się z nią czuję. Nie czuję wstydu, a eksponowanie jej czasami wręcz sprawia mi przyjemność, bardzo pozytywnie do tego podchodzę. Coś tam bym w sobie zmieniła, ale chyba i tak cieszę się z tego co jest. Pełna akceptacja.

5 listopada 2010

47. Damian, 18 lat, Wrocław

Nagość. Ciało to dla mnie jeden z najważniejszych atrybutów. Moją pasją jest fotografia i taniec, w których to własnie ciało wyraża wszystkie emocje. Nie uważam jednak, by było jedynie komercyjnym narzędziem do zarabiania pieniędzy. Aby rozebrać się przed obiektywem trzeba mieć świadomość własnego ciała, akceptować swoje wady i zalety, dokładnie znać każdy jego szczegół. Chyba tak w ogóle nie wstydze sie tylko przed kimś, kogo kocham.

Lubię. Każdy ma jakieś upodobania, a ja uwielbiam swoja piżamę. Tylko w niej czuję się naprawdę swobodnie; nie znoszę, kiedy podczas snu, pod kołdrą, elementy ubrania uwieraja mnie, krępuja moje ruchy, dlatego zawsze ubieram koszulkę z długim rękawem i długie spodnie.
Nie mógłbym także spać jedynie w bokserkach i koszulce, ponieważ wtedy zwyczajnie jest mi zimno i czuję każdy element pościeli oraz łóżka.
W mojej piżamie lubię także chodzić jeszcze długo po tym, kiedy wstanę. We własnym domu śniadanie przeważnie jadam w piżamie, często nawet obiad. Zdarzały się sytuacje, kiedy w piżamie wyszedłem do pobliskiego sklepu, czuję sie w niej tak dobrze, że czasem o niej zapominam. Ubieram się zawsze adekwatnie do okazji. Nie zawsze zwracam uwagę na wygodę, na pierwszym miejscu jest u mnie jakość i styl, ale w nocy, kiedy jestem sam i chcę sie wyspać, nic nie może mi w tym przeszkodzić.

Nienawidzę. W moim stylu ubierania się stawiam przede wszystkim na niepowtarzalność, interesuje mnie moda, jednakże nigdy nie chciałbym nosić tego, co tłum innych osób i w taki sposób, jak większość.
Szczegolnie nienawidzę pewnych zwyczajów samego noszenia ubrań. Jednym z nich jest nagminne wkładanie koszuli do spodni, nieważne jaka to jest koszula. Denerwuje mnie pewien styl, w którym spodnie są bardzo nisko opuszczone, a do nich włożona jest jeszcze koszula, w efekcie czego podnie są podciągniete i spiete paskiem już na brzuchu, a nie tam, gdzie sie powinno.
Nienawidzę dokładności, rutyny i dbania jedynie o wygodę. Preferuję artystyczny nieład i awangardowość, dlatego wszelkie przejawy tzw. „swojskości” bardzo mnie irytują. W takim zestawie czuję sie skrępowany, niechlujny i napiętnowany przez otoczenie, które na mnie patrzy. Wiele ludzi nawet tego nie zauważa, a dla mnie jest to jedna z najgorszych wpadek.

4 listopada 2010

46. Marcela, 23 lata, Świdnica

Każdy z nas ma w swojej garderobie rzeczy, w których dobrze wygląda, dobrze się czuje, które lubi, a także takie, które trafiły tam przez przypadek. Współpracując z Arkiem przy realizacji jego projektu wybrałam dwie rzeczy godne uwagi – małą czarną, oraz piżamę. Dlaczego? Zaraz się dowiecie czym się kierowałam dokonując wyboru.

Wybierając strój, w którym najlepiej się czuję bez zastanowienia sięgnęłam po piżamę. Biorąc pod uwagę fakt iż przesypiam połowę doby, piżamę traktuję jako moją drugą, b. naturalną skórę. Kładąc się spać nie zastanawiam się „co powiedzą ludzie kiedy mnie zobaczą”. W zależności od nastroju, sytuacji jakie miały miejsce w ciągu dnia, chęci bądź jej braku, wkładam na siebie to na co mam ochotę. Kolor, fason, długość – to wszystko, może i wbrew pozorom, ma duży wpływ jaki będzie mój stan emocjonalny następnego poranka. Moim zdaniem bielizna nocna jest tak samo ważna, a może i ważniejsza, od bielizny, którą nosimy na codzień. Zapytana o to w czym najlepiej się czuję, śmiało odpowiem – w tym, co jest tylko moje i tylko dla mnie – w piżamie. W tym, co nakładam na noc śniąc o jutrze!

Każda kobieta w swojej garderobie powinna mieć „małą czarną”. Mała czarna w wersji klasycznej to przede wszystkim dyskretny urok i szyk. Uważam, że taki strój potrafi zmienić największą sportsmenkę w piękną, subtelną, pełną wdzięki i elegancji kobietę. Od wieków pozostaje strojem, który nosi się w każdym wieku, do każdej figury, dopasowując ją na każdą okazję. Niestety ja, nie mam za wielu okazji żeby pokazać się w niej światu. Dlatego chcę by świat ujrzał mnie własnie w tym ubiorze. Czy jako kobieta utożsamiasz się z tym, co powiedziałam? Czy jako mężczyzna podzielasz moje zdanie?

Nie ma ludzi idealnych, jeśli ktoś uważa, że jest piękny, najwidoczniej jego lustrem jest photoshop. Musimy cieszyć się z tego co mamy, z uniesioną głową iść przez życie pokazując jak bardzo cenimy samych siebie. Słyszeliście słowa „ja to ja, to jasne jak dwa razy dwa”? Z tym mottem idę przez życie, nie udaję kogoś, kogo chciałby zdobyć świat. Jestem sobą, w każdej postaci, będąc naga, mając na sobie piżamę, czy zakładając na siebie moją „małą czarną". Moja nagość, stworzona przez Boga, jest w 100% moja, jest naturalna, nieulepszana...

Dziękuję Arkowi, że mogłam pokazać się taka, jaka jestem, a nie taka, jaką widzą mnie inni!