21 kwietnia 2011

85. Maciek, 36 lat, Warszawa


Nagość to stan naturalny, to zabawa, seks, dotyk, czułość, odpoczynek i sztuka. Nie rozumiem pojęcia „wstyd”. Zostawiam to słowo innym, sam ciesząc się chodzeniem nago po domu, pozowaniem do zdjęć, a także znajdowaniem się po drugiej stronie aparatu. Wtedy dostrzegam i zamykam w kadrze piękno nagości innych ludzi.

Lubię. Facet powinien być facetem, emanować klasą, pewnością siebie, powinien po męsku ściskać dłoń, kiedy trzeba powinien być skurwysynem, kiedy indziej czułym kotem. Lubię być mężczyzną, to być może trywialne, ale wcale nie takie proste, jak mogłoby się zdawać. Mężczyzną nie wystarczy być, bo ma się wypchane spodnie w kroczu. Facetem trzeba nauczyć się być, wynieść pewne wzorce z domu. A to, patrząc na przekrój społeczny, wcale nie jest takie łatwe.
Z drugiej strony lubię z premedytacją łamać tabu i przebrzmiałe konwenanse. Lubię szokować i wyzwalać emocje u innych osób, najczęściej przez tematy moich zdjęć, wykraczające daleko poza utarte schematy i społeczne granice...

Nienawidzę lumpiarstwa, zaściankowatości, dulszczyzny, dresiarstwa, wrzeszczących troglodytów pijanych najtańszym browarem i szczęściem wygranego meczu przez „ich” kopaczy. Nie cierpię ludzi udających kogoś kim nie są, nuworyszów w świecących garniturkach i ze słowiańskim wąsikiem pod niewystrzyżonym nosem. Mierzi mnie smród niemytych ciał ubranych w tureckie sweterki i kuse marynareczki lub dresiki i przepocone koszulki z orłem na piersi...

15 kwietnia 2011

84. Natalia, 26 lat, Warszawa


Z nagością sprawa jest bardzo skomplikowana. Podobnie jak chyba większość kobiet mam kompleksy. Podchodzę do swojego ciała bardzo krytycznie. Z drugiej strony, choć nie do końca lubię swoje ciało, pozuję m.in. do aktów. Myślę, że jest to rodzaj przełamywania barier. Ciało poza tym nie służy tylko dostarczaniu bodźców wizualnych, czy nawet erotycznych. Przede wszystkim jest źródłem wielu różnych odczuć i narzędziem, które każdy może kreować według swojej woli. Możliwości są ogromne. Piercing, tatuaże, bodymodyfikacje itp. – jestem na tak.

Lubię retro, styl a'la femme fatale, filmy noir, burleskę, kabaret. Lubię stroje ultrakobiece z klasą i charakterem.

Nie lubię zimna, zimy i co się z tym niestety łączy – ubierania się „na cebulkę”. Nie znoszę grubych zimowych ubrań, szczególnie czapek, szalików. Nie wiem czy jakakolwiek kobieta ubrana w tyle warstw może wyglądać dobrze. Moim najgorszym zimowym koszmarem z dzieciństwa były rajtuzy pod spodnie. Brrr.

12 kwietnia 2011

83. Karolina, 25 lat, Świnoujście


Nagość jest dla mnie wielopłaszczyznowa. Może być narzędziem lub przedmiotem. Kojarzy mi się z manekinem, niesamowicie sztywnym obiektem, który można dowolnie ustawić i pokazywać. Jest bezosobowym argumentem w szerokim temacie aktu, dlatego nie wiążą się z tym moje osobiste kompleksy ani uczucie wstydu.
Ta naprawdę prywatna nagość jest moimi wszystkimi dysonansami na osi realność – wyobraźnia. Jest tym wszystkim czego się wstydzę i czego mi brakuje. Są to też wszystkie uczucia i reakcje, które łatwiej jest schować i kontrolować kiedy reszta też jest ukryta.
Nagość może też być prawdziwą wolnością. Jest to strój, w którym mogę chodzić po domu, odpoczywać i spać. Jest oznaką komfortu i bezpieczeństwa, pełną swobodą.

Lubię swoją pracę i wymagania jakie przede mną stawia. Jako inżynier muszę być poukładana i pewna swoich decyzji, więc wybieram ubrania, które dodają mi odwagi. Lubię podkreślać walory swojego ciała i czuć się atrakcyjnie w tym co noszę, nawet, jeżeli wygląd muszę okupić wygodą. Uwielbiam wszystkie eleganckie i obcierające koszule, dekolty, marynarki i ołówkowe spodnie. Najbardziej jednak lubię ubierać się prosto i nowocześnie. Czarne legginsy, szorty, prosta bluzka lub sweter o ciekawym kroju. Koniecznie wysokie obcasy. Bez zbędnego bałaganu, dodatków, z ograniczoną ilością elementów i warstw. Wewnątrz jednak mam sporo swojego bałaganu, który uwielbiam tym bardziej im więcej porządku muszę utrzymać na zewnątrz.

Nie lubię. W garderobie - biżuterii, tipsów, apaszek, opasek, broszek. Obwieszania się jak choinka nic nie znaczącymi i często niewiele wartymi błyskotkami. Łańcuszkami, które są niesamowicie niepraktyczne. Pierścionkami, które przeszkadzają pisać i męczą palce. Kolczykami, które deformują ciało. Obowiązkowych dodatków dla eleganckiej kobiety.
W wyglądzie - dopasowywania. Do matrycy, która wykształciła się w popkulturze i której marginalna ilość ludzi jest w stanie sprostać. Sam wzorzec nie jest zły, niedobre jest pożądanie, jakie wywołuje. Chęć upodobnienia się do niego jest zakorzeniona tak głęboko, ciężko się od niej uwolnić. Tym ciężej, im łatwiejszy jest dostęp do tych wszystkich narzędzi, które pozwalają nam modyfikować swoje ciało. Operacje plastyczne, programy komputerowe, wirtualna rzeczywistość i awatary – wszystko pomaga zagubić się w poszukiwaniu powierzchownego piękna, pozornie likwidując pierwotne wartości stałe i ograniczenia.

6 kwietnia 2011

82. Michał, 25 lat, Stargard Szcz.


Nago. Moje ciało nie prezentuje ideału podawanego nam w telewizji czy na reklamach bielizny. Wiem, że kupując wszelkie produkty nie będę wyglądał jak prezentujący je model. A nawet jeśli i tak nie obnosił bym się z nagością, tak jak nie robię tego teraz. Nagość jest dla mnie czymś osobistym i prywatnym. Dlatego całością mojej nagości dzielę się wyłącznie z osobą, z którą dzielę życie. Próbuję obnażać się w inny sposób. Staram się pokazać swoją duszę, swoje wewnętrzne Ja we wszystkim co robię. Czy jest to projektowanie, robienie zdjęć, czy gra, czy zabawa. Staram się być sobą.

Lubię.
Czuć się swobodnie. Wszędzie gdzie jestem. W domu, u znajomych, u rodziny, w pracy, w sklepie i na boisku. Na zewnątrz i w środku. Jestem chyba takim małym domowym dresiarzem. Jak tylko wracam do domu wskakuję w swój dresik i w za dużą polarową bluzę. Na codzień nie jest to odpowiedni ubiór, ale w domu jest w sam raz!

Nie lubię. Sztuczności i depersonifikacji. Nie lubię eleganckich ubrań, które są odpowiedzią na wszystko. Nie lubię garniturów, które pasują do pracy, teatru, muzeum, na prezentację, na wesele, na galę, na imprezę, na zakończenie roku, na rozpoczęcie roku, na urodziny, do kościoła i na pogrzeb. Nie lubię koszul, które muszą być zapięte na ostatni guzik, krępujące szyję, a żeby tego było mało obwiązane krawatem. No i na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o bucikach do kompletu, które są sztywne, niewygodne i zostawiają więcej bąbli niż chodzenie boso po pokrzywach.

2 kwietnia 2011

81. Beata, 20 lat, Kraków

Nagość jest dla mnie na pewno ważna. Lubię swoje ciało, może z drobnymi wyjątkami, ale to jest normalne, po świecie nie chodzą ideały. Uznanie w oczach innych dodaje mi pewności siebie, to taka moja trochę słabość, a po części jest to fajne. Tylko to, że lubię swoje ciało, nie znaczy od razu, że muszę je pokazywać całemu światu. Wolę podkreślać swoje atuty przez fajne ubrania czy dodatki. Z drugiej strony wygląd i cielesność to nie wszystko. Uważam, że w życiu podstawę powinny stanowić wykształcenie i inteligencja, stąd właśnie książki. Najważniejsze jest wnętrze. To nie wyglądem, a właśnie wiedzą i inteligencją chciałabym się wyróżniać.

Lubię czuć się kobieco. Dlatego uwielbiam sukienki, spódniczki, dekolty, szpilki. Ogólnie wszystko, co utożsamiać można z kobiecością. Nie zwracam zbytniej uwagi na modę, bardziej na swoją własną ocenę tego co wydaje mi się ładne. Są ciuchy, które nawet jako krzyk mody wywołują grymas na mojej twarzy, a takiej rzeczy na pewno bym nie włożyła, nie czułabym się w niej komfortowo. Lubię też gdy jest ktoś przy mnie z kim mogę pogadać i wyżalić się gdy potrzeba, słuchać komplementów, dostawać prezenty, niespodzianki, kwiaty – szczególnie róże i tulipany. Prócz tego lubię się uśmiechać, słońce i lato na zewnątrz, zachód słońca na plaży, dobre filmy, najchętniej komedie romantyczne. Ale przede wszystkim lubię, gdy mam dużo powodów do radości ;)

Nie lubię być traktowana jak malutkie dziecko. Mój wygląd skłania raczej do ocenienia mnie na 15 niż na 20 lat. Nieraz słyszę, że powinnam się z tego cieszyć, że kiedyś dłużej pozostanie mi młody wygląd. Przyznam temu rację jednak cieszyć to mnie to będzie dopiero w przyszłości, przy wyglądzie dwudziestki chętnie bym pozostała, ale nie piętnastki. Póki co raczej irytuje. Nie lubię się czuć się ignorowana i traktowana niepoważnie, tak jak się nieraz podchodzi do małych dzieci. Ponadto nie lubię też krytyki ze strony otoczenia. Jakby nie można było po prostu przyjąć do wiadomości tego, że za tym nie przepadam. Dlatego staram się raczej unikać ciuchów jeszcze bardziej mnie odmładzających. Raczej nie noszę workowatych bluz, o których na pewno nie można powiedzieć, że podkreślają figurę.